niedziela, 4 sierpnia 2013

„It`s all about living your dream, not dreaming your life”…czyli rzecz o największym kłamstwie świata.

Mój przyjaciel ostatnio powiedział mi, „wiesz – zazdroszczę Ci tego Twojego apetytu na życie”. A moi rodzice często powtarzali mi „jeszcze będziesz miał na to czas”, gdy chodziło o coś innego niż nauka. No dobra – nie robię z nich tyranów. Rozumiem, w jakich czasach żyli i czego chcieli (chcą) dla mnie. Pewnie jak większość rodziców – tego co najlepsze dla swoich dzieci. Zawodowo uczę ludzi oszczędzania i inwestowania (i parędziesiąt innych rzeczyJ). To bardzo słuszne i odpowiedzialne – odłożyć coś sobie na „gorsze czasy”, które mogą nadejść. Odsyłam Cię Czytelniku do badania z dzieciakami i cukierkami, przeprowadzonego przez W.Mischela w 1972 roku na Uniwersytecie Stanforda.  W badaniu brała udział pewna ilość 4-6 latków, którym dano cukierka. Jeśli nie zjadły go przez jakiś czas – to dostawały drugiego. Jak zjadły go od razu – nie dostawały nic więcej (to tak w dużym skrócie – w Internecie znajdziesz opis badania)

Wyszło z niego m.in. to, że dzieci, które umiały poczekać na „odłożoną gratyfikację” – zyskiwały więcej (dwa razy tyle cukierków). Na tym nie koniec. Po 20-tu latach odnaleziono uczestników badania i wyszło na to, że zdecydowana większość dzieciaków, które nie zjadły od razu cukierka w trakcie badania, radzi sobie lepiej w dorosłym życiu, niż te, które od razu spałaszowały łakocie.

Wszystko pięknie. Wychodzi na to, że trzeba ciężko pracować i odkładać przyjemności na potem. Mocno protestanckie. W końcu – „masz jeszcze na to czas”.

To może podam kilka przykładów z mojego życia:

- Paulina lat 23 – chora na stwardnienie rozsiane
- Karolina lat 41 – praca, praca, praca… w końcu znalazła faceta, z którym chciałaby mieć dziecko. Ciągle wydawało jej się, że ma jeszcze czas… szkoda, że już nie może mieć dzieci
- Kamil – zmarł tragicznie w wieku 24 lat zostawiając dziewczynę i dziecko…
- Derihon – kurcze – przegadałem z nim wiele wieczorów w klubie, w którym kiedyś byłem meblem, a nawet nie pamiętam jego imienia. Też zmarł tragicznie.
- moja ciocia Renee – 45 lat – aktywna matka 3 dzieci – stwardnienie rozsiane przykuło ją do wózka

To tylko kilka przypadków. Ostatnio mój Klient – kardiochirurg opowiadał mi, jak się zmienia świat. Ilu trzydziestolatków trafia do niego z zawałem serca. Wyścig szczurów wykańcza. Raz na rok wywalczony tygodniowy urlop, deadline, ciśnienie, stres, kawa,fajek, kreska i w piątek imprezka. A życie mija.

Wmawianie sobie „będę miał jeszcze na to czas” jest oszukiwaniem samego siebie. Skąd wiesz ile tego czasujeszcze Ci pozostało ? No nie wiesz… uświadamiasz to sobie, gdy kogoś, obok Ciebie trafi jakieś paskudztwo. Pozostaje wtedy tylko powiedzieć „był taki młody – miał jeszcze całe życie przed sobą…” Sam tego nie doceniałem przez kilka lat i zapierniczałem jak głupi w swoim własnym kołowrotku. Gdy koledzy imprezowali, wyjeżdżali z dziewczynami i czerpali pełnię studenckiego życia ja zakuwałem, zakładałem fundacje, firmę  i robiłem różne projekty.

Oczywiście przyniosło mi to dobre efekty – fakt. Osiągnąłem jakąś tam pozycję, jakiś tam status i teoretycznie nie powinienem narzekać. A jednak, zdaję sobie sprawę ile na  to poświeciłem, ilu rzeczy nie przeżyłem oraz wiem, że pewnych rzeczy nigdy nie nadrobię. A może nadrobię ?

Sam nie wiem. Na poziomie intelektualnym – wiem, że nie nadrobię. Za to na poziomie emocjonalnym, wspomniany na początku „apetyt na życie” – pcha dalej po jeszcze więcej endorfin. Być może moje życie (być może Twoje też) to takie wahadło, które przechyla się w różne strony – od pracoholizmu po „chciwość życia” i szuka swojego punktu równowagi. Gdybym wiedział ile mi jeszcze czasu zostało to łatwiej byłoby go odnaleźć. Póki tego nie wiem (a szanse na to, że się dowiem są malutkie) to nie uwierzę w „masz jeszcze na to czas”. Jeśli możesz coś teraz zrobić – spełnić swoje marzenie, odważyć się na szczere słowa, być w pełni sobą (ze wszystkimi tego konsekwencjami). Just do it. Ostatnie kilkanaście miesięcy to ciągła jazda na endorfinowym haju, przeplatana strzałami od życia. Ciężko pracuje a następnie spełniam swoje marzenia (może nie tylko swoje ?), ale nie zapominam o tym, co może (i mam nadzieję, że jest) być jeszcze przede mną…

Odkładam na emeryture, mam polisę na życie, szanuję swoją pracę …ale nie zapominam o Paulinie, Karolinie, Kamilu oraz o paru sytuacjach, gdy życie prawie mignęło mi przed oczyma. W takich chwilach uświadamiam sobie, że „masz jeszcze na to czas” to jedno z największych kłamstw świata.
Ponoć 70% czasu nasze umysły spędzają na analizowaniem zdarzeń z przeszłości lub wyobrażaniem sobie tego, jak chcemy aby wyglądało nasze życie w przyszłości. Kilka miesięcy usłyszałem takie powiedzenie – „It`s all about living your dream – not dreaming your life”… bardzo mi się spodobało. I staram się je realizować...póki jest jeszcze na to czas :)