czwartek, 1 listopada 2012

O znaczeniu dat




1 stycznia – „Ogólnopolski dzień noworocznych postanowień”
21 stycznia – dzień Babci
22 stycznia – dzień Dziadka
14 lutego – Walentynki
8 marca – dzień kobiet
3 maja – święto konstytucji 3 Maja
1 listopada – Wszystkich Świętych
11 listopada – Święto Niepodległości

Po drodze rocznica śmierci, urodziny, imieniny, rocznica (miesięcznica w niektórych przypadkach) związku/ ślubu, i pewnie kilka innych dat…

Od dat się zaczął „Projekt 365*1%”, potem powstał FanPage a później ten blog. 

Obrzydzało (i dalej mnie obrzydza jak ktoś tylko gada a nie działa) mnie jak wielu moich znajomych mówiło sobie pod koniec roku, że „od 2012”

- rzucę palenie
- zacznę się odchudzać
- ruszę dupsko na siłownię
- poznam w końcu fajnego faceta / kobietę
- zmienię pracę
- przestanę tkwić w toksycznych relacjach
I wiele, wiele innych …

Jakby nagle wszystkich ogarnęła jakaś mistyczna wiara, że jak tylko zmieni się jedna cyferka na kalendarzu to wszystko się jakoś samo ułoży i będzie lepiej - bo to nowy rok będzie. Idzie nowe… tja… aha… nie zapominajmy, że w sylwestra mamy przymus świetnej i udanej zabawy. Nie można przecież przyjść do pracy i powiedzieć „ e tam – średnio się bawiłem”.  Mój ostatni sylwester był kiepski – tak bywa. Najlepiej bawię się na spontanicznych wypadach z moimi przyjaciółmi. 

Do czego dążę… to głupie fiksowanie się na datach... Dziś nie mogłem spokojnie dojechać do swojego domu, bo mieszkam 500 m od cmentarza. Wiara ruszyła na cmentarze oddawać hołd zmarłym… przypomnę tylko, że dziś (1 listopad) jest „Wszystkich Świętych” a nie „Dzień Zaduszny”. Nic to – w kraju, w którym prawie 95% osób deklaruje się jako „wierzący” jest to doskonała okazja aby bezrefleksyjnie postać w korkach do cmentarza, przespacerować się w szpilkach i mini spódniczce (aż żałuję, ze nie robiłem dziś zdjęć) po cmentarzu. Do tego wata cukrowa, popcorn, obwarzanki… nie kumam… wydawało mi się, że chodzi o jakąś chwilę refleksji … widać się myliłem. Objazdy, korki w spokojnej dzielnicy, tłumy parkujące na trawnikach. Bo to dziś trzeba iść na groby. Nie wypada nie pójść. Wszyscy idą. I wszyscy stoją w korkach, przeklinają, denerwują się, frustrują ...


Od kilku lat nie jeżdżę na groby w listopadzie. Po pierwsze – nienawidzę tłumów. Zwłaszcza na cmentarzu, który ma być miejscem ciszy, spokoju, refleksji. 
Po drugie dla mnie udaje się tam w rocznicę śmierci moich bliskich. Kalendarz mi przypomina o tym, że to dziś jest ten dzień... Mój i osoby o której chcę pamiętać - a nie dlatego, że wszyscy wtedy to robią.

Moim faworytem są chyba jednak Walentynki. 14 lutego – dzień w którym powinieneś iść na randkę, dać swojej partnerce kwiaty, serduszko, czekoladki czy cokolwiek innego…a… no i koniecznie obejrzeć kolejną durną romantyczną komedię. Love is In the air… Święto zakochanych … po to aby wyciągnąć z nas – konsumentów – pieniądze na te kwiatki, ciasteczka, cukiereczki. Jak kochasz to chyba cały rok ?
Z moich doświadczeń wynika że kwiaty czy prezent dla partnerki dany bez specjalnej okazji – sprawia o wiele więcej frajdy niż na Walentynki czy "w nagrodę", że jesteśmy razem już x lat, czy x miesięcy.

Jedźmy dalej – 8 marca. Goździki dla kobiet. I polityczny bełkot o równouprawnieniu. Ono się w głowach i zachowaniach i postawach ma przejawiać a nie w parytetach  czy ustawach.  Dojrzały emocjonalnie człowiek traktuje kobiety z szacunkiem cały rok a ogarnięte i pewne siebie kobiety nie potrzebują (moim zdaniem – nie bardzo mam prawo za nie się wypowiadać;) żadnego specjalnego święta.

Ponieważ notki na tym blogu są pisane raczej spontanicznie na zasadzie „strumienia świadomości to chyba na chwilę zgubiłem wątek … pewnie mógłbym pisać dalej o istotnych datach, kiedy trzeba/należy/powinno się iść za stadem i robić to co inni (aha – aby też było na czasie – wczoraj było Halloween – w jednym zdaniu – dla dorosłych to taki mini-karnawał – można wyjść na imprezę na miasto i się przebrać, ale na Boga,bogów,Odyna,Buddę,Jahwe etc… nie przebierajcie dzieciaków i nie wysyłajcie ich po „cukierek albo psikus” to jest POLSKA a nie USA – mamy swoją kulturę i jej uczmy dzieci). Nie będę pisał o kolejnych datach.

Jeśli chcę pomyśleć o tym jakim świetnym człowiekiem był mój dziadek – nie muszę czekać do listopada – wystarczy, że zajrzę do szafy gdzie trzymam jego marynarkę i wracają wspomnienia.
Jeśli kogoś kocham – to okazuje to gdy to czuje. Jeśli kogoś szanuję to cały rok a nie tylko 8 marca czy 21/22 stycznia, 26 maja …)

Z pewnymi rzeczami nie warto czekać na innych ani na to aż „zmieni się jedna cyferka na kalendarzu czy zegarku”…  The time is now…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz