niedziela, 30 grudnia 2012

Rok z 365*1%



Kilka rzeczy się zmieniło w moim życiu w ciągu ostatniego roku 

- Zarządzanie czasem i wdrożenie „Getting Things Done” (dzięki Grzeogrz !)
- Toastmasters i BNI – umiejętność przemawiania oraz „umiejętności przywódczo-organizacyjnych)
- Siłownia z trenerem personalnym – zupełnie inna jakość treningu
- Spontaniczność – nawet teraz piszę ze spontanicznego wyjazdu – nieracjonalnego ekonomicznie i pod kilkoma innymi względami. Dzięki moim przyjaciołom w tym roku kilkakrotnie spontanicznie wyrwałem się z Warszawy w parę fajnych miejsc z fajnymi ludźmi. Spontaniczność zaczęła objawiać się nie tylko w sprawach wyjazdowych. I dobrze się sprawdza.
- Śpiewanie – tak, zacząłem śpiewać. Oczywiście nie chodzi o umiejętności wokalne ale o to, że nie krępuje się już śpiewać w (dobrym) towarzystwie – jak jadę autem czy jestem pod prysznicem ( tu ciężej o towarzystwo)
- Pisanie – ten blog i kilka innych rzeczy, sprawia że zaprzyjaźniam się z pisaniem. Co najmniej strona dziennie to minimum
- Tatuaż. Zrobiłem sobie pierwszy, zaraz zrobię drugi i jakoś nie przeraża mnie już nieodwracalność tego procesu
- Stawianie granic. I tyle w tym temacie
- Otwarta komunikacja
- Asertywność
Oczywiście nie wszystko się udało, nie wszędzie osiągnąłem takie efekty jak zakładałem.
Mam jakieś założenia na nowy rok (joga, Buddyzm, miesiąc „oczyszczenia”). Niezależnie od tego jak wyszedł ten rok, jakie plany zrealizowałem… wystarczy mi odpowiedzieć na pytanie… czy jestem lepszym człowiekiem niż rok temu… na pewno… i o to chodzi w tym projekcie. Za rok będę mógł sobie odpowiedzieć to samo !

wtorek, 11 grudnia 2012

Jesteś tym, co jesz...


Znacie to powiedzenie powtarzane, przez dietetyków, trenerów osobistych i ludzi co starają się zrzucić kilka(naście/dziesiąt) zbędnych kilogramów – „Jesteś tym, co jesz”.


Pewien mój znajomy użył kiedyś w rozmowie określenia „intelektualny tłuszcz” (Pozdro M&M`s ;)
Tak jak tłuszcz na ciele spalamy w kuchni i na siłowni podobnie jest z tłuszczem "inteletkualnym" - jego też warto spalać - i przekuwać na mięśnie.

Jako społeczeństwo obrośliśmy różnymi przekonaniami:

- Bogaty - na pewno się nakradł, przecież pierwszy milion trzeba ukraść

- ładna dziewczyna na wysokim stanowisku – na pewno musiała dać dupy prezesowi

Znacie na pewno i inne przykłady… ja też znam … pewnie w mojej głowie nadal trochę siedzi.
Budda powiadał „Nasza świadomość jest naszym wszystkim. Jesteście tym, o czym myślicie”. 

Skoro aby mieć szczupłą i wysportowaną sylwetkę spędzamy godziny na siłowni lub na powietrzu i jemy rozsądnie to co zrobić aby spalić „tłuszcz intelektualny” ? Trzeba dobrze karmić swoje myśli i ducha.

kiedyś moim rytuałem było oglądanie wiadomości. Dokładniej „Faktów” o 19:00 oraz „Wiadomości” o 19:30. Lubiłem mieć spojrzenie na sprawę z dwóch źródeł. I tak przez godzinę słuchałem co złego dzieje się na świecie, w gospodarce i co znowu wymyślili nasi politykierzy. Godzina przed TV … z której nie wynikało nic dobrego. 

Od roku nie oglądam wiadomości. Ba – nawet na portalach internetowych nie zaglądam na sekcję poświęcone polityce. 

Jaki wpływ na moje życie ma to czy brzoza była pancerna, czy trotyl, czy wygrał Obama czy ten drugi… 
Na poziom mojego szczęścia ma wpływ ale niewielki. Tak więc telewizor służy mi tylko do oglądania filmów, które sam sobie wybieram.

W 2007 roku byłem na konferencji poświęconej komunikacji wewnętrznej w firmach.  Na prezentacji prelegent pokazywał liczby ile komunikatów (to była bardzo duża liczba - idąca w tysiące) zalewa nas codziennie z różnych źródeł. Jak się w tym wszystkim odnaleźć i ogarnąć? 

Przede wszystkim zadać sobie jedno pytanie. "W jakim stopniu mnie to rozwija ?"

Czy kolejna godzina spędzona na Pudelku sprawi, że moje życie będzie lepsze ?

Tak jak nie jemy „junk food” w McDonaldsie czy KFC tak wyrzućmy ze swojego intelektualnego „jadłospisu” to, co nas nie rozwija. Oczywiście raz na jakiś czas każdy lubi zgrzeszyć i zjeść coś tuczącego - tak samo można się odmóżdżyć gdy tego potrzeba - lecz z rozwagą i umiarem.
Moja „dieta” wygląda głównie tak":

- podręczna biblioteczka filmów na każdy nastrój – są takie filmy które zawsze napełniają optymizmem – „Amelia”, „W pogoni za szczęściem”, „Skazani na Shawshank”, „The Bucket List” czy wiele wiele innych.


- Video w Internecie – nie ma chyba dnia abym nie obejrzał jakiegoś inspirującego filmu na YT – głównie WWW.odwazsiezyc.eu czy WWW.tedxtalks.ted.com. TED ma osobną aplikację na ipada – idealne do oglądania przy goleniu się ;)

- muzyka – od kiedy pamiętam zawsze mam przy sobie jakiś sprzęt grający – walkman, discman, minidisc, mp3, ipod czy coś innego. Muzyka towarzyszy mi prawie wszędzie… jakiś czas temu odkryłem audiobooki 

– w kuchni, pod prysznicem, przy gotowaniu czy sprzątaniu – coraz częściej zastępują mi słuchanie muzyki. Nie wkurzam się już na korki – mam czas posłuchać książek :)

- inspirujące plakaty, cytaty … Ci co byli u mnie w domu znają Clinta Eastwooda na mojej lodówce i Rockyego i Bruce`a Lee z mojej sypialni (kurde – jak to brzmi ;P).

Ktoś może powiedzieć – „co z Tobą jest nie tak? Musisz się specjalnie programować tym pozytywnym bullshitem?” … yep – wolę się świadomie pozytywnie programować niż nieświadomie zaśmiecać sobie głowę badziewiem.







niedziela, 9 grudnia 2012

Gestalt


„Ja robię swoje i ty robisz swoje.
Ja nie jestem na świecie po to,
żeby spełniać twoje oczekiwania,
a ty nie masz obowiązku spełniania
moich oczekiwań.
Ty jesteś ty, a ja jestem ja.
Jeśli się spotkamy - to wspaniale.
Jeśli nie - to trudno.”
                                                  Fritz Perls


niedziela, 2 grudnia 2012

Siła "słabych" więzi...czyli ucieczka z Matrixa

Plugin do przeglądarki x 2, plugin do gmaila, appka na Blackberry, appka na iphone x2 (messenger i podstawowa), do tego appka na ipadzie... Matrix nie wypuszcza tak łatwo :)

Wczoraj byłem z przyjacielem w Willa Matrix - bardzo fajne miejsce... zainspirowało mnie do tego aby się od Matrixa odciąć. Dzięki Facebookowi poznałem sporo osób (o tym można by niezłą powieść napisać :), podtrzymuje relacje ( siła słabych więzi), wiem co dzieje się u znajomych ... heh - i co z tego skoro wolę się z tymi znajomymi spotkać na kawę, nowo poznane osoby też poznać osobiście (co prawda przeważnie po krótszej lub dłuższej wymianie zdań). Niedawno sobie wstawiłem taki plugin do Chrome`a który zlicza czas spędzony na każdej ze stron... przy Facebooku stanowczo za dużo tego wychodziło. Zainstalowałem web blockera - w pracy nie wchodzę na Fejsa- chyba że z komórki jak akurat robię coś przy okazji i nie rozprasza mnie to za mocno - przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem. Lecz często było tak, że wracałem do domu, odpalałem fejsa i godzina albo dwie znikały nie wiadomo gdzie. Znajomi się śmieją, że jestem uzależniony - że nawet na wakacjach się check-inuje (nie wiem czy już jest taki czasownik) i wrzucam fotki No cóż - ten fejs daje mi też rzeczy o których tu nie piszę (bo to temat na inną notkę). W każdym razie wczoraj wpadłem na pomysł, który już kiedyś miałem i kiedyś zrealizowałem. Rok temu na tydzień wyłączyłem się z fejsa - aby udowodnić sobie, że potrafię. Tak - czasem tak mam, że lubię sobie (a może innym - kto wie) udowadniać, że potrafię, że dam radę. Tak stało się i dziś. Wylogowałem się - to dziwny okres w moim życiu (heh - wiem, wiem - oklepany tekst :) i muszę się... wróć ... chcę się skoncentrować na tym co ważne. Wierze, że nic istotnego mnie nie ominie. Bo przecież jak będzie jakaś fajna impreza to po mnie zadzwonią. Jak coś ważnego się wydarzy to też mi ktoś o tym powie, prawda ? Rok temu postanowiłem odciąć się na tydzień. Teraz nie stawiam sobie żadnego celu - zobaczymy jak będzie - może to będzie tydzień, może dwa, może trzy... a może już w piątek stwierdzę, że udowodniłem sobie to, co chciałem udowodnić. Jedno jest pewne - będę miał więcej czasu na ważne rzeczy i sprawdzę ile osób zagląda tu ze źródeł innych niż FB. Co by nie mówić to jest to świetny nośnik do tego, co chcę uczynić za pomocą projektu 365*1%

Tylko jak ja wrzucę na fejsa informację o tym, że się właśnie z niego wylogowałem ? :) ot paradoks.