wtorek, 11 grudnia 2012

Jesteś tym, co jesz...


Znacie to powiedzenie powtarzane, przez dietetyków, trenerów osobistych i ludzi co starają się zrzucić kilka(naście/dziesiąt) zbędnych kilogramów – „Jesteś tym, co jesz”.


Pewien mój znajomy użył kiedyś w rozmowie określenia „intelektualny tłuszcz” (Pozdro M&M`s ;)
Tak jak tłuszcz na ciele spalamy w kuchni i na siłowni podobnie jest z tłuszczem "inteletkualnym" - jego też warto spalać - i przekuwać na mięśnie.

Jako społeczeństwo obrośliśmy różnymi przekonaniami:

- Bogaty - na pewno się nakradł, przecież pierwszy milion trzeba ukraść

- ładna dziewczyna na wysokim stanowisku – na pewno musiała dać dupy prezesowi

Znacie na pewno i inne przykłady… ja też znam … pewnie w mojej głowie nadal trochę siedzi.
Budda powiadał „Nasza świadomość jest naszym wszystkim. Jesteście tym, o czym myślicie”. 

Skoro aby mieć szczupłą i wysportowaną sylwetkę spędzamy godziny na siłowni lub na powietrzu i jemy rozsądnie to co zrobić aby spalić „tłuszcz intelektualny” ? Trzeba dobrze karmić swoje myśli i ducha.

kiedyś moim rytuałem było oglądanie wiadomości. Dokładniej „Faktów” o 19:00 oraz „Wiadomości” o 19:30. Lubiłem mieć spojrzenie na sprawę z dwóch źródeł. I tak przez godzinę słuchałem co złego dzieje się na świecie, w gospodarce i co znowu wymyślili nasi politykierzy. Godzina przed TV … z której nie wynikało nic dobrego. 

Od roku nie oglądam wiadomości. Ba – nawet na portalach internetowych nie zaglądam na sekcję poświęcone polityce. 

Jaki wpływ na moje życie ma to czy brzoza była pancerna, czy trotyl, czy wygrał Obama czy ten drugi… 
Na poziom mojego szczęścia ma wpływ ale niewielki. Tak więc telewizor służy mi tylko do oglądania filmów, które sam sobie wybieram.

W 2007 roku byłem na konferencji poświęconej komunikacji wewnętrznej w firmach.  Na prezentacji prelegent pokazywał liczby ile komunikatów (to była bardzo duża liczba - idąca w tysiące) zalewa nas codziennie z różnych źródeł. Jak się w tym wszystkim odnaleźć i ogarnąć? 

Przede wszystkim zadać sobie jedno pytanie. "W jakim stopniu mnie to rozwija ?"

Czy kolejna godzina spędzona na Pudelku sprawi, że moje życie będzie lepsze ?

Tak jak nie jemy „junk food” w McDonaldsie czy KFC tak wyrzućmy ze swojego intelektualnego „jadłospisu” to, co nas nie rozwija. Oczywiście raz na jakiś czas każdy lubi zgrzeszyć i zjeść coś tuczącego - tak samo można się odmóżdżyć gdy tego potrzeba - lecz z rozwagą i umiarem.
Moja „dieta” wygląda głównie tak":

- podręczna biblioteczka filmów na każdy nastrój – są takie filmy które zawsze napełniają optymizmem – „Amelia”, „W pogoni za szczęściem”, „Skazani na Shawshank”, „The Bucket List” czy wiele wiele innych.


- Video w Internecie – nie ma chyba dnia abym nie obejrzał jakiegoś inspirującego filmu na YT – głównie WWW.odwazsiezyc.eu czy WWW.tedxtalks.ted.com. TED ma osobną aplikację na ipada – idealne do oglądania przy goleniu się ;)

- muzyka – od kiedy pamiętam zawsze mam przy sobie jakiś sprzęt grający – walkman, discman, minidisc, mp3, ipod czy coś innego. Muzyka towarzyszy mi prawie wszędzie… jakiś czas temu odkryłem audiobooki 

– w kuchni, pod prysznicem, przy gotowaniu czy sprzątaniu – coraz częściej zastępują mi słuchanie muzyki. Nie wkurzam się już na korki – mam czas posłuchać książek :)

- inspirujące plakaty, cytaty … Ci co byli u mnie w domu znają Clinta Eastwooda na mojej lodówce i Rockyego i Bruce`a Lee z mojej sypialni (kurde – jak to brzmi ;P).

Ktoś może powiedzieć – „co z Tobą jest nie tak? Musisz się specjalnie programować tym pozytywnym bullshitem?” … yep – wolę się świadomie pozytywnie programować niż nieświadomie zaśmiecać sobie głowę badziewiem.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz